niedziela, 11 sierpnia 2013

3.Wakacyjne rozterki część 2.

 Ostrzegam rozdział wieje nudą tak jak poprzedni.-,-

_______________________________________________

~Koszmar Belli( z jej perspektywy)~
Idę sobie spokojnie przez zieloną łąkę trzymając kogoś za rękę,a dokładniej Albusa. Wszystko ładnie,pięknie. Nagle zmienia się obraz.Stoję w ciemnym pomieszczeniu ,sama. Rozglądam się i widzę wiele osób leżących na ziemi.Czy oni śpią? W pewnym momencie dostrzegłam mojego tatę,babcię i mojego brata. Podbiegłam do taty próbuję go obudzić. Zdaję sobie sprawę ,że nie da się go obudzić i słyszę głos. 
-Nawet nie próbuj-powiedział śmiejąc się damski głos-Oni już nigdy się nie obudzą tak jak twoja brudna matka,zdrajczyni jak i jej ojciec.Twoja matka zrobiła taką minę 11 lat temu jednak nie pożyła długo...-i zaśmiała się jeszcze głośniej. 
-Co ty zrobiłaś mojej mamie?!-a ona znowu się zaśmiała  zaczęło mnie to wkurzać.Usłyszałam w tej samej chwili krzyki chyba kogoś torturują.  Nie mogłam dojrzeć kogo...Dopiero teraz wstałam i zobaczyłam nie tylko tatę,babcię ,Matta ,ale i też zobaczyłam Rose i Fabiana.Wszystkich którzy coś dla mnie znaczą.Zdałam sobie sprawę kogo tam torturują. Zaczęłam biec ,ale to miejsce jeszcze bardziej się oddalało,było coraz dalej,ciągle słyszałam ten śmiech.Gdy nie miałam już siły biec zaczęłam krzyczeć.
-NIE,NIE PROSZĘ TYLKO NIE JEGO!ZOSTAWICIE GO! PROSZĘ!!ja go kocham..-ostatnie słowa wypowiedziałam bardzo cicho.Nawet nie zdawałam sobie sprawy ,że mówię to naprawdę...Zaczęłam płakać.Po chwili rozbłysło zielone światło ,a po chwili drugie zielone światło które leciało w moją stronę.Gdy było już bardzo blisko otworzyłam oczy.

*z perspektywy Belli,rzeczywistość*

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Albusa. Chyba próbował mnie obudzić bo widać było ,że mu ulżyło jak otworzyłam oczy..Nie wiem dlaczego,ale cieszyłam się że go widzę..od razu go przytuliłam i ryczałam jak głupia.Przy nim, czułam, się inaczej ,bezpiecznie?.Po jakiejś chwili odezwał się 
-Spokojnie to tylko zły koszmar.Nie bój się.Nie płacz.-powiedział to tak spokojnie i powoli.
-Al-e dla-cze-go aku-rat j-a..-wyjąkałam cicho...dalej się do niego przytulając.
-Spokojnie,nie płacz...-potem chwila minęła i się otrząsnęłam i się od niego oderwałam.
-Przepraszam..-wyjąkałam już normalniej.-A gdzie Rose?Miała mnie obudzić..
-Miłe mi powitanie..-zaśmiał się-a ona randkuje jednym słowem.
-oj tam oj tam lepszego powitania nie mogłeś mieć.-zaśmiałam się-Wiesz bo ja wczoraj tak myślałam no i pasowało by styknąć Rose i Fabs'a nie uważasz?
-Szczerze też nad tym myślałem.Może pogadamy o tym później? 
-Jasne jasne.Przepraszam też za koszulę ,troszkę ci ją zamoczyłam..
-No problemo seniorita.-powiedział z uśmiechem.
-Dobra to ja idę się ubrać,jak chcesz to możesz poczekać..
-Chyba zostanę nie chcę im przeszkadzać..
-haha strach pomyśleć co oni tam robią. -zaśmiałam się.-To poczekaj 5 minutek.-powiedziałam i podeszłam do walizki z której wyciągnęłam krótkie dżinsowe spodenki oraz zieloną zwiewną koszulę i żółte trampki. Gdy wyszłam z łazienki moje włosy były związane w wysoki,luźny kok.,poszliśmy na dół do reszty przyjaciół.Gdy tylko weszliśmy do salonu usłyszeliśmy Rose  Fabian zawzięcie się o coś kłócących.Staliśmy w progu gdzieś z 5 minut kiedy postanowiliśmy przerwać tą całą 'sielankę'.
-Dobra gołąbeczki nie chcemy wam przerywać ,ale no wiecie nie zamierzamy stać jak kołki i słuchać waszej ''kłótni'' nie wiadomo o co.-zaczęłam dość rozbawiona ,na mój głos para aż podskoczyła na swoich miejscach.
-Bożee Bel,nie strasz taak. Długo tak stoicie?-zapytała się przyjaciółka.
-Noo tak od 5 dobrych minut tu stoimy mi czekamy aż ktoś nas zauważy..no i słuchamy oczywiście,nie dało by się inaczej.. -powiedział zielonooki.
-Ale i tak nic z tego nie zrozumieliśmy.-dodałam. 
-No to przepraszamy-powiedzieli jednocześnie.
-Nie wiedzieliśmy czy mamy do was pójść czy też nie..-nie dokończyła bo przerwał jej Fabian:
-Bo nie chcieliśmy wam przeszkadzać-powiedział to z chytrym uśmieszkiem za co Al zmroził go wzrokiem ,a ode mnie dostał po głowie.
-Po obiedzie idziemy na spacer-dodała Rose-A obiad zaraz powinien być.-powiedziała ,a w tym samym momencie usłyszeliśmy:Zapraszam na obiad!-z ust mamy Rose-Hermiony.
-Ty to masz wyczucie-podsumowałam.
-Bywa-odpowiedziała Weasley'ówna takim tonem po którym zaraz wybuchnęliśmy śmiechem.
Po obiedzie postanowiłam wkroczyć w życie plan styknięcia przyjaciół.Plan był prosty,mieli  jak najwięcej czasu spędzać razem.Więc  sama skazałam się na towarzystwo Pottera...Nie wiedziałam czy się cieszyć czy też płakać...
Czy dobrze zrobiłam dzieląc się z nim tym planem..Gdy nagle usłyszała...
-Heeeej! Bella! Obudź się..!-z moich myśli wyrwała mnie Rose.
-Coooo?- powiedziałam zdezorientowana.
-To idziemy na ten spacer?-zapytała.
-A no jakby inaczej. No i sory zamyśliłam się.. 
-Widać od 5 minut próbowaliśmy cię dobudzić..-powiedział rozbawiony zielonooki ,a ja tylko spiorunowałam go wzrokiem,ale i tez się uśmiechnęłam .CO JA ZROBIŁAM?! -Całkiem faj..śmiesznie wyglądałaś.-zająknął się.
-No pacz Wielki Potter zająkną się-zaśmiałam się i dodałam:-to jak idziemy na ten spacer? 
-Idziemy ,idziemy-odpowiedziała niebieskooka.
Na spacerze mieliśmy ich zostawić samych więc wymyśliliśmy ,że ja muszę wysłać list do babci ,a Al do swojej mamy...Gdy szliśmy drga powrotną  pewnym momencie Ale pociągnął mnie w głąb lasu.

-yyy..powiesz mi gdzie mnie prowadzisz?-zapytałam.
-Chodź pokażę ci pewne miejsce.Nikt o nim nie wie i tu właśnie się chowałem gdy się wszyscy mnie czepiali, a byliśmy właśnie u Rose..
-Ooo to ciekawe...o co się czepiali? -zaczęłam 
- Aj weź James rujnował mi życie.Rujnuje dalej i będzie rujnował do końca mojego życie.
-Oj no weź na pewno już nie jest tak źle,może wydoroślał..
-Taa..dobry żart. Zapraszam.-przepuścił mnie abym przeszła. Znaleźliśmy się na polance pięknej polance.
Wejście było między dwiema wielkimi wierzbami.To dodawało uroku. Nic dziwnego że nikt go tu nie znalazł wejście między drzewami ,ogrodzone jeszcze większymi drzewami gęstymi krzakami.Dopiero co zauważyłam że przez środek polanki płynie malutki strumyk.Tu jest cudowanie.
-Tu jest...pięknie.-wydukałam.
-Noo tu jest..właśnie tak..witam w moim królestwie. 
-Co za zaszczyt być tu zaproszoną...zaśmiałam się.
-Oj weź zasługujesz na to,ty mi pokazałaś podobne miejsce w Hogwarcie,za co jestem bardzo ci wdzięczny.-i przytulił mnie po przyjacielsku.
-No taak ale tamto w porównaniu z tym to pikuś.
-Ale jednak nazwaliśmy to ''zielonym rajem''.
-Może i tak. No to...berek.-i zaczęłam uciekać Lataliśmy tak dłuższy czas.Śmialiśmy się nawet wspominaliśmy stare czasy.W pewnym momencie gdy przed nim uciekałam straciłam go z oczu. Jakby wyparował. Postanowiłam nie stać w miejscu bo on pewnie szykuje się mnie nastraszyć...Ruszyłam do przodu gdy nagle  znikąd pojawił się Al no i ja niezdarna musiałam się potkać o kamień i poleciałam na niego. Wylądowaliśmy na ziemi,zaczęliśmy się śmiać.
-Zabije Cię, Potter nie ładnie tak straszyć ludzi.-zaczęłam.
-Naprawdę, a czy?
-Hmm pomyślmy...Mam Za pomocą Flicha i jego łańcuchów. Teraz każdy wieczór w szkole spędzisz w jego lochach przykuty do ściany i słuchający żalów naszego kochanego woźnego.
-Nie odważysz się.-powiedział.
-Myślisz?A nie sory ty nie myślisz.-powiedziałam. Zaczęłam go łaskotać ile wlezie.Niestety on zrobił to samo no i on jest silniejszy.Powoli wygrywał  ,ale nie dawałam się. Chodź zastanawiam się jak może wygrywać jeśli on jeży pode mną w tej samej pozycji jak znaleźliśmy się na ziemi.
W pewnej chwili nasze twarze dzieliły milimetry.Były coraz bliżej...pocałowaliśmy się..BOŻĘ CO JA ZROBIŁAM?!?!-przecież podoba ci się,lubisz go.-powiedział już znienawidzony przeze mnie głosik w mojej pustej głowie.
Ogarnęłam się i powiedziała:
-Yy może powinniśmy jeż wracać robi się późno...-powiedziałam to dość cicho...on tylko przytaknął .Wracaliśmy w ciszy bardzo cichej ciszy.Cholera nawet ptaki nie śpiewały,wiatru nie było.nic, NIC kompletna cisza.Gdy już byliśmy prawie pod domem przyjaciółki zobaczyliśmy ją razem z Fabianem trzymających koperty.
-Matko, gdzie wy byliście?!-od razu na nas naskoczyła.
-yyyy...-zamurowało nas...Co my im powiemy?!-może prawdę?-znowu ten głosik.-Szukaliśmy was.-powiedziałam...a raczej wymyśliłam..
-No i nigdzie was nie było..-dodał Al.
-No to ciekawe. Wracaliśmy tą samą drogą którą szliśmy, no i tą którą wy 'niby wracaliście'i jakoś was nie widzieliśmy.
-Co prawda my tez was nie widzieliśmy no ale wiesz okulary trzeba kupić jak się chce coś zobaczyć kochaniutka..-zaśmiałam się ale widząc wzrok Rose dodałam-Ooo co tam macie? 
-Ale...-zaczęła Weasley'ówna ale Clark jej przerwał:
-Przyszły wyniki SUM-ów.
-Ciekawe.Otwierajmy.-zarządziłam i miałam nadzieję że Rose nie bezie mnie męczyła pytaniami: Gdzie byliście?,Co robiliście?,Czego tak długo?.Moje nadzieje były bardzo i ta bardzo nierealne...
_______________________________________________________


No witajcie ;D  więc raczej nie wiele osób przeczyta ten nudny rozdział no ale samej mi się nie podoba. Aż mi wstyd go wstawiać.. :o Przykro mi ,ale nie potrafiłam go jakoś ożywić...Powiem więc tak, że ten jak i poprzedni też jest do dupy.no cóż u mnie akcja rozkręca się powoli.Bardzo powoli,Przepraszam za to. Jeśli komuś udało się to przeczytać do końca proszę o szczerą opinię.Może nie załamię się.. :p
 Wróciłam dwa tygodnie temu do domu a jeszcze przed wyjazdem zaczełam go pisać więc półtorej miesiąca zajęło mi przepisanie tego rozdziału tutaj. Jednak wszyscy mają racje z tym ,że jestem leniem. Poza tym oglądałam seriale i tak jakoś nie chciało mi się pisać. :D
Nie ma to jak użalać się pod rozdziałem... :D

Postaram się aby następny był ciekawszy ^^