Jedna chwila która zmienia wszystko.
niedziela, 17 stycznia 2016
11.Mick.
~perspektywa Albusa ~
-Ale z ciebie idiota! Co się z tobą stało? ! Myślałam ,że nie jesteś takim idiotą.! Wiesz co...graj sobie sam,sam sobie wybieraj ,weź lepiej się ogarnij!-krzyknęła i poszła nabuzowana w kierunku wyjścia. No to chyba właśnie wszystko zepsułem....
- Wiesz co stary....niestety ,ale naprawdę musisz się ogarnąć. .. - Bob wstał i klepnął mnie w ramię. Spojrzałem na Fabiana,ale on wstał i stanął koło mnie.
-Wybacz stary,ale przesadziłeś. Dziewczyny tak szybko ci nie wybaczą,ale od czego masz kumpla. Coś wymyślimy, a teraz chodź bo dyrka na ciebie czeka.
Właśnie w takich momentach wiem ,że mam prawdziwego przyjaciela.
~ perspektywa Belli ~
Szłam tak wściekła w kierunku dyrektorki gdy nagle wylądowałam na ziemi. Cale życie ja. Zauważyłam pomocną rękę jednak z niej nie skorzystałam, poradziłam sobie sama i mruknęłam.
-Uważaj jak chodzisz.-dopiero teraz podniosłam wzrok na moją przeszkodę.
-Ale wiesz ,że to ty we mnie wpadłaś?-uśmiechnął się pewny siebie skądś go chyba znam...
-Taa ,może jeszcze mam Cię za to przepraszać ,wybacz,ale nie mam humoru.
-Rozumie ,koleżanka z Zielarstwa wstała lewą nogą?-Już wiem skąd go kojarzę! Pff kolejny zapatrzony w siebie dupek.!Merlinie dlaczego ja?!
-Taak jestem całe życie ta zła. Dobra lepiej już pójdę.-chciałam odejść ,ale zostałam zatrzymana przez jego rękę.
-ej ,ej spokojnie...przecież nic złego nie powiedziałem. Bella ,prawda?
-Tak,ale jakbyś był tak miły i mnie puścił...
-Oł tak ,wybacz.Raczej mnie nie kojarzysz ,jestem Mick.Co się stało ,że jesteś taka zdenerwowana? Przepraszam za ciekawość no ,ale..
-Po prostu są czarodzieje ,mugole i parapety. Niestety znam takiego parapeta.- mruknęłam i usłyszałam śmiech ,a gdy dotarł do mnie sens moich słów sama się uśmiechnęłam.
-Oo czyżby ktoś się tu uśmiechnął?-zaśmiał się.
-Nie, wydaje Ci się. Wiesz ja się trochę śpieszę...
-No dobrze,ale chyba musimy kiedyś wybrać się na spacer.-puścił mi oczko.- A i uważaj jak chodzisz, bo znowu na kogoś potraktujesz jak przeszkodę.
-Spokojnie raczej sobie poradzę.-uśmiechnęłam się.- No to do zobaczenie, Mick.
-Do zobaczenia Bello.
Następnie wybrałam się w stronę gabinetu dyrektor,chwile poczekałam na Pottera i wspólnie weszliśmy do pomieszczenia.
-Dzień dobry,pani dyrektor.
-Witam was, proszę usiądźcie. Może cukierka? Pewnie się zastanawiacie po co was wezwałam, nie będę zbędnie dłużyła tego spotkania więc ...-zrobiła chwilową przerwę.- wraz z innymi nauczycielami uzgodniliśmy zgodnie,że nie tylko będzie dwóch kapitanów,ale i będzie pomoc starczych osób które pomogą prowadzić drużynę. Niebawem rozpoczynać będzie się turniej wśród różnych czarodziejskich szkół, każda szkoła ma wytypować jedną drużynę. Osoby które mają wam pomóc skończyli już szkołę , ale i byli kapitanami i mają doświadczenie. Chcę by wam pomogli, podzielili się swoimi umiejętnościami, trenowali, po prostu pomogli. Co o tym sądzicie?
-Według.../Ja...-zaczęliśmy jednocześnie, ale Potter się zamknął..
-Uważam ,że to dobry pomysł, kto miałby być naszą pomocą?
-No cóż waszą pomocą będzie były kapitan waszej drużyny,twój brat Albusie, James.-powiedziała,a ja pomimo mojej złości miałam ochotę wybuchnąć śmiechem..
-Że co proszę?-zapytał jednak po spojrzeniu pani dyrektor..-przepraszam,jak by miały wyglądać te treningi?
-Prawdopodobnie odbywałyby się one w weekendy, może co 2 tygodnie. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli ustalimy terminy powiadomię was o nich, dobrze? Czy macie jeszcze jakieś pytania?
-Nie dziękujemy nie mamy już pytań.
-W takim razie do zobaczenia na kolacji.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy na korytarz. Od razu przyśpieszyłam kroku,aby jak najszybciej zgubić tego idiotę.Ta cisza między nami była nie do zniesienia, a gdyby sie do mnie odezwał chyba bym coś mu zrobiła.Gdy doszłam do pokoju wspólnego wisiała już lista,że niby jak?! Mniejsza z tym od razu skierowałam się do dormitorium gdzie zaszyłam się w swoim łóżku i rozpoczęłam czytanie książki.
Po jakiś czasie przyszła Rose która usiadła naprzeciw mnie.
-Słucham Cię moja droga przyjaciółko, w czym mogę Ci pomóc?-siląc się na najsłodszy ton jaki potrafię zapytałam troszeczkę zirytowana.
-Oh jakaś ty miła. Ja tylko na Ciebie patrzę. Po to mam oczy. Jestem z Ciebie dumna. Nieźle mu dowaliłaś.!
-Oh weż bo się zarumienię. -mruknęłam.-No dalej pochwal się co było potem? Jakie wyniki? Wiem ,że chcesz to powiedzieć.
-Więc..-zaczęło podekscytowana.- Pat jest ścigającą, Lily szukającą, a Su- tu wywróciła oczami- zastępcą ścigającej.
-Jejku co ona robi, co ja jej zrobiłam, co ona ode mnie chce...Nie rozumie jej,myśli ,że jej zabrałam chłopaka-przyjaciela, no co za dziewczyna...-zdałam sobie sprawę ,że wpadłam...
-Yy wróć, Bel czy ja o czymś nie wiem?-zapytała i wtedy jej wszystko opowiedziałam, o Susan, Eryku. Przynajmniej się wygadałam..
-Aha..Wiedziałam,że coś tu nie gra. To dużo wyjaśnię...
-Wiesz mnie to chyba już nic nie zaskoczy...-powiedziałam a ona mnie przytuliła..
-Przepraszam Cię Bel, teraz już wiem czego się tak zmieniłaś.
_Dobrze, dobrze ja też przepraszam. Zresztą przyzwyczaiłam się. Takie życie.-westchnęłam i wstałam - To co idziemy na kolację?
-Co już ta godzina? Jasne zgłodniałam.! Poczekaj zobaczę czy Fabian idzie z nami.-uśmiechnęła się..
-Właśnie...Ty i Fabian..?Coo?-poruszyłam znacząco brwiami.
-Wydaje Ci się jesteśmy TYLKO przyjaciółmi.-mruknęła cała czerwona.
-Tak sobie wmawiaj.-puściłam jej oczko śmiejąc się.-Dobra wołaj go bo na prawdę jestem głodna.-po czym oczywiście zaburczało mi w brzuchu.
Po kolacji gdy wracałam do dormitorium ktoś mnie zawoła.
-O hej.-przywitałam się-gratuluję przyjęcia do drużyny!
-Dziękuję, dziękuję dzięki wielkie.! To wszystko dzięki tobie.!
-Po prostu jesteś wspaniała, a mój brat to straszny idiota. Nie dość ,że ta zołza nim manipuluje to jeszcze słucha się jej. To dlatego tak się zmienił.
-Oj nie przesadzaj.-mruknęłam,pomimo tego miała całkowitą rację.
-Nie przesadzam. Mój brat to durny idiota który nie wie co traci. Wiesz Rose trochę opowiedziała mi o waszej kłótni.-niby co tarci?!
-No cóż..życie.-mruknęłam.
-Dobra już idę bo dziewczyny na nie czekają. Dziękuję Ci bardzo za wszystko.przytuliła mnie.
-A ja gratuluję.-odpowiedziałam po czym poszłam do dormitorium.l
__________
Ja sobie tu zagladam a tu cos w wersjach roboczych, w niech bedzie xd
-Ale z ciebie idiota! Co się z tobą stało? ! Myślałam ,że nie jesteś takim idiotą.! Wiesz co...graj sobie sam,sam sobie wybieraj ,weź lepiej się ogarnij!-krzyknęła i poszła nabuzowana w kierunku wyjścia. No to chyba właśnie wszystko zepsułem....
- Wiesz co stary....niestety ,ale naprawdę musisz się ogarnąć. .. - Bob wstał i klepnął mnie w ramię. Spojrzałem na Fabiana,ale on wstał i stanął koło mnie.
-Wybacz stary,ale przesadziłeś. Dziewczyny tak szybko ci nie wybaczą,ale od czego masz kumpla. Coś wymyślimy, a teraz chodź bo dyrka na ciebie czeka.
Właśnie w takich momentach wiem ,że mam prawdziwego przyjaciela.
~ perspektywa Belli ~
Szłam tak wściekła w kierunku dyrektorki gdy nagle wylądowałam na ziemi. Cale życie ja. Zauważyłam pomocną rękę jednak z niej nie skorzystałam, poradziłam sobie sama i mruknęłam.
-Uważaj jak chodzisz.-dopiero teraz podniosłam wzrok na moją przeszkodę.
-Ale wiesz ,że to ty we mnie wpadłaś?-uśmiechnął się pewny siebie skądś go chyba znam...
-Taa ,może jeszcze mam Cię za to przepraszać ,wybacz,ale nie mam humoru.
-Rozumie ,koleżanka z Zielarstwa wstała lewą nogą?-Już wiem skąd go kojarzę! Pff kolejny zapatrzony w siebie dupek.!Merlinie dlaczego ja?!
-Taak jestem całe życie ta zła. Dobra lepiej już pójdę.-chciałam odejść ,ale zostałam zatrzymana przez jego rękę.
-ej ,ej spokojnie...przecież nic złego nie powiedziałem. Bella ,prawda?
-Tak,ale jakbyś był tak miły i mnie puścił...
-Oł tak ,wybacz.Raczej mnie nie kojarzysz ,jestem Mick.Co się stało ,że jesteś taka zdenerwowana? Przepraszam za ciekawość no ,ale..
-Po prostu są czarodzieje ,mugole i parapety. Niestety znam takiego parapeta.- mruknęłam i usłyszałam śmiech ,a gdy dotarł do mnie sens moich słów sama się uśmiechnęłam.
-Oo czyżby ktoś się tu uśmiechnął?-zaśmiał się.
-Nie, wydaje Ci się. Wiesz ja się trochę śpieszę...
-No dobrze,ale chyba musimy kiedyś wybrać się na spacer.-puścił mi oczko.- A i uważaj jak chodzisz, bo znowu na kogoś potraktujesz jak przeszkodę.
-Spokojnie raczej sobie poradzę.-uśmiechnęłam się.- No to do zobaczenie, Mick.
-Do zobaczenia Bello.
Następnie wybrałam się w stronę gabinetu dyrektor,chwile poczekałam na Pottera i wspólnie weszliśmy do pomieszczenia.
-Dzień dobry,pani dyrektor.
-Witam was, proszę usiądźcie. Może cukierka? Pewnie się zastanawiacie po co was wezwałam, nie będę zbędnie dłużyła tego spotkania więc ...-zrobiła chwilową przerwę.- wraz z innymi nauczycielami uzgodniliśmy zgodnie,że nie tylko będzie dwóch kapitanów,ale i będzie pomoc starczych osób które pomogą prowadzić drużynę. Niebawem rozpoczynać będzie się turniej wśród różnych czarodziejskich szkół, każda szkoła ma wytypować jedną drużynę. Osoby które mają wam pomóc skończyli już szkołę , ale i byli kapitanami i mają doświadczenie. Chcę by wam pomogli, podzielili się swoimi umiejętnościami, trenowali, po prostu pomogli. Co o tym sądzicie?
-Według.../Ja...-zaczęliśmy jednocześnie, ale Potter się zamknął..
-Uważam ,że to dobry pomysł, kto miałby być naszą pomocą?
-No cóż waszą pomocą będzie były kapitan waszej drużyny,twój brat Albusie, James.-powiedziała,a ja pomimo mojej złości miałam ochotę wybuchnąć śmiechem..
-Że co proszę?-zapytał jednak po spojrzeniu pani dyrektor..-przepraszam,jak by miały wyglądać te treningi?
-Prawdopodobnie odbywałyby się one w weekendy, może co 2 tygodnie. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli ustalimy terminy powiadomię was o nich, dobrze? Czy macie jeszcze jakieś pytania?
-Nie dziękujemy nie mamy już pytań.
-W takim razie do zobaczenia na kolacji.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy na korytarz. Od razu przyśpieszyłam kroku,aby jak najszybciej zgubić tego idiotę.Ta cisza między nami była nie do zniesienia, a gdyby sie do mnie odezwał chyba bym coś mu zrobiła.Gdy doszłam do pokoju wspólnego wisiała już lista,że niby jak?! Mniejsza z tym od razu skierowałam się do dormitorium gdzie zaszyłam się w swoim łóżku i rozpoczęłam czytanie książki.
Po jakiś czasie przyszła Rose która usiadła naprzeciw mnie.
-Słucham Cię moja droga przyjaciółko, w czym mogę Ci pomóc?-siląc się na najsłodszy ton jaki potrafię zapytałam troszeczkę zirytowana.
-Oh jakaś ty miła. Ja tylko na Ciebie patrzę. Po to mam oczy. Jestem z Ciebie dumna. Nieźle mu dowaliłaś.!
-Oh weż bo się zarumienię. -mruknęłam.-No dalej pochwal się co było potem? Jakie wyniki? Wiem ,że chcesz to powiedzieć.
-Więc..-zaczęło podekscytowana.- Pat jest ścigającą, Lily szukającą, a Su- tu wywróciła oczami- zastępcą ścigającej.
-Jejku co ona robi, co ja jej zrobiłam, co ona ode mnie chce...Nie rozumie jej,myśli ,że jej zabrałam chłopaka-przyjaciela, no co za dziewczyna...-zdałam sobie sprawę ,że wpadłam...
-Yy wróć, Bel czy ja o czymś nie wiem?-zapytała i wtedy jej wszystko opowiedziałam, o Susan, Eryku. Przynajmniej się wygadałam..
-Aha..Wiedziałam,że coś tu nie gra. To dużo wyjaśnię...
-Wiesz mnie to chyba już nic nie zaskoczy...-powiedziałam a ona mnie przytuliła..
-Przepraszam Cię Bel, teraz już wiem czego się tak zmieniłaś.
_Dobrze, dobrze ja też przepraszam. Zresztą przyzwyczaiłam się. Takie życie.-westchnęłam i wstałam - To co idziemy na kolację?
-Co już ta godzina? Jasne zgłodniałam.! Poczekaj zobaczę czy Fabian idzie z nami.-uśmiechnęła się..
-Właśnie...Ty i Fabian..?Coo?-poruszyłam znacząco brwiami.
-Wydaje Ci się jesteśmy TYLKO przyjaciółmi.-mruknęła cała czerwona.
-Tak sobie wmawiaj.-puściłam jej oczko śmiejąc się.-Dobra wołaj go bo na prawdę jestem głodna.-po czym oczywiście zaburczało mi w brzuchu.
Po kolacji gdy wracałam do dormitorium ktoś mnie zawoła.
-O hej.-przywitałam się-gratuluję przyjęcia do drużyny!
-Dziękuję, dziękuję dzięki wielkie.! To wszystko dzięki tobie.!
-Po prostu jesteś wspaniała, a mój brat to straszny idiota. Nie dość ,że ta zołza nim manipuluje to jeszcze słucha się jej. To dlatego tak się zmienił.
-Oj nie przesadzaj.-mruknęłam,pomimo tego miała całkowitą rację.
-Nie przesadzam. Mój brat to durny idiota który nie wie co traci. Wiesz Rose trochę opowiedziała mi o waszej kłótni.-niby co tarci?!
-No cóż..życie.-mruknęłam.
-Dobra już idę bo dziewczyny na nie czekają. Dziękuję Ci bardzo za wszystko.przytuliła mnie.
-A ja gratuluję.-odpowiedziałam po czym poszłam do dormitorium.l
__________
Ja sobie tu zagladam a tu cos w wersjach roboczych, w niech bedzie xd
niedziela, 1 marca 2015
10. Nabór do drużyny.
Wczorajszy dzień był...inny.Nie było kłótni. Był tak jak dawniej. Oczywiście szczęście nie trwa wiecznie i nadeszła królowa mrozu.I wtedy szczęście prysło jak bańka mydlana. Następnie nie spałam pół nocy. Znowu ten śmiech,ta postać. To robi się trochę straszne..Jak tylko zamykałam oczy słyszałam ten śmiech ten głos. Więc całą noc przesiedziałam rozmyślając o tym jakby było gdyby...na przykład gdyby mama żyła..jaka by była..czym by się zajmowała.Chciałabym żeby tak było..żeby żyła..Niestety czasu nie cofnę. Jednak Tak bardzo się cieszę ,że mam Matta,tatę,babcię oraz przyjaciół. Moich najlepszych przyjaciół. Są najlepsi. Rano około 7:30 postanowiłam się zebrać.Dzisiaj sobota więc... No ,ale ja nie jestem normalnym człowiekiem.Wyciągnęłam z szafy dżinsy oraz koszulkę z nazwą zespołu. Włosy związałam w luźnego koka z którego już zdarzyły wylecieć niektóre kosmyki jednak jestem zbyt leniwa aby to poprawić.
Jak zawsze.Jak zawsze.Co ja tu robię?! Muszę słuchać Cię.Za jakie grzechy.
Pff nikt Cię nie prosił żebyś tu był.
Gdy wyszłam z łazienki Rose już wstała i to ona zajęła łazienkę. Następnie razem z Fabianem poszliśmy na śniadanie, w między czasie dołączył do nas Albus i Susan. Widząc moją minę szanowny Al postanowił ,że dzisiaj powstrzyma swoją dziewczynę od wepchnięcia się na moje miejsce. Za co oczywiście bardzo mu dziękuje.
Potem udaliśmy się na boisko gdzie miał odbyć się nabór.Susan oczywiście ma zamiar wziąć udział i sądzi ,że jej się to uda...Jeśli ktoś by ją zaczarował to pewnie tak.
Do naszej trójki doszedł Albus. Chwilę pogadaliśmy i postanowiliśmy zaczynać ponieważ minęła już wyznaczona godzina.Zaczynając 3/4 ludzi to dzieci i wytapetowane lalki które nigdy nie były na miotle lub tylko raz jej dotknęły.
-Hej ludzie.! Czas zacząć nabór.Ej proszę o ciszę.!-zaczął Al
-Hej.! W tym roku jest mała zmiana.Nie ma jednego kapitana.. tylko kapitan i jego zastępca...
-Więc jest dwóch kapitanów. -dodał Al.Zaśmiałam się.
-Więc oto wasz nowy,wielki,sławny kapitan Albus Potter!
-A oto wasz drugi wspaniałomyślny i genialny kapitan Bella Martin.
-Idiota- mruknęłam po czym zaczęłam mówić o wiele głośniej do reszty.-Dobra ludzie czas zacząć na serio. Z tego powodu mam prośbę aby wszystkie osoby poniżej 4 roku wróciły do zamku. Są wymagania więc żegnam.Nie mają tu czego szukać.oraz osoby które nigdy lub tylko na lekcjach latały na miotle także żegnam.Dziękuję!.-jak wcześniej myślałam większość sobie poszła.-A właśnie żegnam także osoby które mają zamiar płakać po załamanym paznokciu lub pobrudzonym ubraniu.-dodałam. Wyszło kilka osób.
-dobrze powiedziane.-mruknęła Rose.
-Zaczynamy od ścigających.Zapraszam kandydatów na tą stronę,a szukających na tą stronę. -Al wskazał kierunki i stworzyły się dwie grupy.Rose na obronę,a ja z Bellą będziemy was testować na przemian.Będziecie musieli utrzymać jak najdłużej piłkę przy sobie i spróbować strzelić gola. Następnie będziecie mieli 10strzałów. Rozumiecie? To zaczynamy.! Kto pierwszy? -pokiwali głowami i na miotłę wsiadł jakiś piątoklasista.
Albus jako pierwszy wsiadł na miotłę.
Pierwsza osoba 4/10 strzałów ,całkiem dobrze radzi sobie w utrzymywaniu piłki.
Druga osoba 0/10 nawet 10 sekund nie miała w ręku piłki,odpada.
Kolejna 5/10...i tak dalej.
Muszę powiedzieć ,że nie było tak źle.Poziom był dość wysoki. Dobrze radzili sobie na miotłach. Zostały dwie osoby.Susan i Patricia.Zgadnijcie kto musi latać z Susan? Tak zgadliście.Ja. Czujecie ten entuzjazm?
Po 5 minutach latania powiem,że jestem zaskoczona. Radzi sobie i to całkiem ,całkiem,ale to bardzo podejrzane.Czasami dziwne. Obserwując piłkę i ją gdy wbijała gola Rose. To było podejrzane,albo po prostu jestem za bardzo podejrzliwa.Strzeliła 9/10 bramek.Patrząc na to to jeden z najlepszych wyników.
-Dobra teraz zapraszam Patricie.-wsiadł na miotłę Al.
Patricia wsiadła na miotłę,dobrze z resztą ,że umie bo i tacy się zdarzali.
Zerknęłam na kartkę chcąc zobaczyć gdzie jest jej nazwisko.Gdy podniosłam głowę ona właśnie ominęła Albusa z taką prędkością...i strzeliła piękną bramkę Rose.Wow! Podziwiam ją.Co prawda kilku osobom udało strzelić się bramkę ,ale to był zwykły przypadek lub po prostu szczęście. Widać to .... Nie mówię oczywiście ,że Rose doskonale broni,ale jest całkiem dobra..
Mieszasz się..
wiem, wiem
Wiec jak Rose weźmie się do roboty to będzie nie pokonana.Po kilku minutach gry w której Patricia zdążyła strzelić 11/10 bramek to.....ZARAZ!Jak niby to możliwe?! Przeniosłam mój wzrok z bramki Rose na drugą część gdzie zobaczyłam..oczywiście Albus,Fabian,Rose,Patricia i 2 piłki. Zaczęłam się śmiać. Na początku patrzyłam na ich jak na debili no, ale cóż,..Rose właśnie wbiła sobie samobója.Taak.
-Ej Bella-zawołał Al-Chodź wypróbuj nową. Już wsiadałam na miotle gdy usłyszałam dość głośnie chrząknięcie.Przecież ona była ostatnia...
A no tak zapomniałabym o królowej uroku....No i oczywiście musiała się odezwać..
-Zapomnieliście ,że są tu także inni ludzie?
-Oł nie oczywiście ,że nie. Po prostu chcieliśmy wypróbować coś innego,no ale cóż .Szukający gotowi!?-Zawołał Al.
Dopiero teraz przyjrzałam się tej grupie. Zobaczyłam w niej rude włosy Lily. Wygląda na to ,że chyba ktoś się tu ukrywa przed bratem..
Pod koniec naboru.
-Dobra to już ostatnia osoba jeśli będzie taka jak wszystkie to ja chyba wyjdę z siebie.-powiedziałam. Była to Lily jednak Al jej nie poznał ponieważ założyła kaptur na głowę i bardzo dobrze ukryła twarz. Podziwiam ją.Albus był tak zajęty ogarnięciem tego wszystkiego ,że w ogóle nie patrzył na twarze kandydatów tylko ich wyczyny.
Wow...wow..i jeszcze raz wow.
Lily jest genialna.! W tej rodzinie normalnie wszyscy umieją grać. I to jak.! Zachciało mi się śmiać gdy zobaczyłam minę Albusa gdy spostrzegł,że to Lily,a potem się zaczęło..
-Ooo nie! Lily jesteś za młoda. Do zamku,teraz.!
- Pff..ja nigdzie nie idę.! Jestem już na 4 roku i mogę brać udział w naborze. Nie jesteś od tego aby mi rozkazywać. !
-Taak,ale się zrobiłaś rozgadana,ale to ja jestem kapitanem i mówię ,że nie możesz tu być. !
-Ale...-zaczęła bronic się młoda,ale jej przerwałam.
-Ej spokojnie.! Ty Al zamknij się. Tak masz się nie odzywać.Lily to było świetne.! Więc teraz odbędzie się narada ,a wyniki powinny być dzisiaj wieczorem w pokoju wspólnym.-powiedziała ostatnie zdanie do reszty.
Gdy cała drużyna zebrała się w kole i czekaliśmy aż Albus zacznie...Co ja niby mam wszystko mówić?
-Yyy Albus może byś zaczął ..Myślę ,że chciałbyś zacząć...
-No tak ,przepraszam zamyśliłem się. To zacznijmy od ścigających ..więc co sądzicie? Wasi faworyci..?
-Jestem za Patricią.-odezwała się Rose.-Dobrze radzi sonie na miotle,a tak w ogóle dlaczego ona wcześniej nie grała?!
-Ona jest przyjaciółką James'a tak? -zapytałam.
-Taak przyjaciółką..zawsze sądziłem ,że będą razem.Dobra mniejsza z tym...
-Słodko.-przerwała Rose.
-Wracając do naboru..
-Patricia. Jest naprawdę genialna
-Też tak uważam.-odezwał się Bob,drugi pałkarz który był na 7 roku.
-Tak więc ja uważam ,że powinniśmy rozważaj innych. Widzieliśmy ponad 20 osób..-widząc wzrok -No tak uważam ,że Patricia była najlepsza-zaśmiałam się.
-Dobra ,jak wiecie ja tez tak uważam.-powiedział Al.-Czyli mammy ścigającą i jest jeszcze sprawa zastępcy ścigającego ...zawsze on jest,pamiętacie?-
-Too...-nosz ja nie wierzę.- Wiećdrugą najlepszą osobą była...-zaczełam ,ale Rose wiedząc ,że ja nie dam rady..
-Susan. -dokończyła.
-Na to wygląda.-powiedział Al-Teraz przejdziemy do szukających.
-Lily była najlepsza.-powiedziałam.
-Lily.-poparła mnie Rose
-Jestem za.-dodał Fabian
-Ja też. Ona wymiata.-powiedział Bob.
-Ja nie.- JA NIE WIERZĘ ,ZABIJĘ- uważam ,że całkiem dobry był Jack.
-Ale Lily była lepsza. Ona..widziałeś jak złapała tego znicza?!
-No tak,ale ona nie może...
-Dlaczego nie może? Ma przecież odpowiedni wiek! Po za tym bez przesady . To ,że to twoja siostra to nie oznacza ,że nie może z nami grać.
-Ni ona się nie nadaje...
-Słucham?! Nie nadaje się?! Nie wiem czy przypadkiem nie dostałeś tłuczkiem. Nie nadaje się bo jest twoją siostrą czy ,że jest dziewczyną ?! Zresztą nie ważne ona wymiata na miotle.Nie wiem czy przypadkiem twój poziom samolubności osiągnął szczy. Wasza rodzina to jedna z najlepszych graczy. I co nie pozwolisz grać siostrze bo siądzie Ci na ambicje?!
Zresztą co się z tobą stało?!Pól roku byś nawet na to nie patrzył.!
-A ty myślisz ,że jesteś lepsza?! Wiesz już nie jestem taki głupi jak kiedyś.!
-Głupoi?! Potter jesteś jeszcze większym idiotą niż kiedyś.!
-Znowu?! Dobra już przestań! Od początku roku jesteś tak cholernie na mnie cięta! Bo co zmieniłem się i mam dziewczynę?! Tu Cię boli?!
-Sądzisz ,że zależy mi na tym czy masz dziewczynę czy nie?! Mam to głęboko gdzieś.Idioto ja po prostu uważam ,że ,że każdy ma szansę,a ty sądzisz ,że jeśli twoja siostra zacznie grać przygasi twoją ''sławę''.? Proszę Cię żal mi ciebie. I co osiągniesz nie wybierając Lily?Wiesz co..odchodzę. Lepiej ,żebyś został sam na boisku,żeby nikt nie przyćmiewał twojego blasku.!
-Super.!
-Wspaniale.!-krzyknełam zbierając się.
-Genialnie.!
-Ekstra.!
-Yyy przepraszam...-odezwał się ktoś inny.
-Co?!-krzyknęliśmy razem.
-M-am w-am to-o prze-kazać od pani dyrektor..-powiedziała przerażona 3 klasistka z naszego domu.
-Dziękuję.-powiedziałam odbierając od dziewczynki kartkę.
Bella Martin,Albus Severus Potter
Proszę o przybycie do mojego gabinetu po naborze do drużyny.
PS:Cytrynowe dropsy.
Z poważaniem,
dyrektor Minewra Mcgonagall
-Więc panie doskonały będę czekała pod gabinetem dyrektor.- Przynajmniej osobiście poinformuję ją osobiście ,że już nie gram.- powiedziałam i ruszyłam do zamku wciąż zirytowana.
__________________________________________________________________________
Hej. Nie sprawdzone,znowu. Jeśli ktoś czyta,odwiedza bloga proszę o komentarz.. Wiele on daje,a nie zajmuje dużo czasu. ;)
Jak zawsze.Jak zawsze.Co ja tu robię?! Muszę słuchać Cię.Za jakie grzechy.
Pff nikt Cię nie prosił żebyś tu był.
Gdy wyszłam z łazienki Rose już wstała i to ona zajęła łazienkę. Następnie razem z Fabianem poszliśmy na śniadanie, w między czasie dołączył do nas Albus i Susan. Widząc moją minę szanowny Al postanowił ,że dzisiaj powstrzyma swoją dziewczynę od wepchnięcia się na moje miejsce. Za co oczywiście bardzo mu dziękuje.
Potem udaliśmy się na boisko gdzie miał odbyć się nabór.Susan oczywiście ma zamiar wziąć udział i sądzi ,że jej się to uda...Jeśli ktoś by ją zaczarował to pewnie tak.
Do naszej trójki doszedł Albus. Chwilę pogadaliśmy i postanowiliśmy zaczynać ponieważ minęła już wyznaczona godzina.Zaczynając 3/4 ludzi to dzieci i wytapetowane lalki które nigdy nie były na miotle lub tylko raz jej dotknęły.
-Hej ludzie.! Czas zacząć nabór.Ej proszę o ciszę.!-zaczął Al
-Hej.! W tym roku jest mała zmiana.Nie ma jednego kapitana.. tylko kapitan i jego zastępca...
-Więc jest dwóch kapitanów. -dodał Al.Zaśmiałam się.
-Więc oto wasz nowy,wielki,sławny kapitan Albus Potter!
-A oto wasz drugi wspaniałomyślny i genialny kapitan Bella Martin.
-Idiota- mruknęłam po czym zaczęłam mówić o wiele głośniej do reszty.-Dobra ludzie czas zacząć na serio. Z tego powodu mam prośbę aby wszystkie osoby poniżej 4 roku wróciły do zamku. Są wymagania więc żegnam.Nie mają tu czego szukać.oraz osoby które nigdy lub tylko na lekcjach latały na miotle także żegnam.Dziękuję!.-jak wcześniej myślałam większość sobie poszła.-A właśnie żegnam także osoby które mają zamiar płakać po załamanym paznokciu lub pobrudzonym ubraniu.-dodałam. Wyszło kilka osób.
-dobrze powiedziane.-mruknęła Rose.
-Zaczynamy od ścigających.Zapraszam kandydatów na tą stronę,a szukających na tą stronę. -Al wskazał kierunki i stworzyły się dwie grupy.Rose na obronę,a ja z Bellą będziemy was testować na przemian.Będziecie musieli utrzymać jak najdłużej piłkę przy sobie i spróbować strzelić gola. Następnie będziecie mieli 10strzałów. Rozumiecie? To zaczynamy.! Kto pierwszy? -pokiwali głowami i na miotłę wsiadł jakiś piątoklasista.
Albus jako pierwszy wsiadł na miotłę.
Pierwsza osoba 4/10 strzałów ,całkiem dobrze radzi sobie w utrzymywaniu piłki.
Druga osoba 0/10 nawet 10 sekund nie miała w ręku piłki,odpada.
Kolejna 5/10...i tak dalej.
Muszę powiedzieć ,że nie było tak źle.Poziom był dość wysoki. Dobrze radzili sobie na miotłach. Zostały dwie osoby.Susan i Patricia.Zgadnijcie kto musi latać z Susan? Tak zgadliście.Ja. Czujecie ten entuzjazm?
Po 5 minutach latania powiem,że jestem zaskoczona. Radzi sobie i to całkiem ,całkiem,ale to bardzo podejrzane.Czasami dziwne. Obserwując piłkę i ją gdy wbijała gola Rose. To było podejrzane,albo po prostu jestem za bardzo podejrzliwa.Strzeliła 9/10 bramek.Patrząc na to to jeden z najlepszych wyników.
-Dobra teraz zapraszam Patricie.-wsiadł na miotłę Al.
Patricia wsiadła na miotłę,dobrze z resztą ,że umie bo i tacy się zdarzali.
Zerknęłam na kartkę chcąc zobaczyć gdzie jest jej nazwisko.Gdy podniosłam głowę ona właśnie ominęła Albusa z taką prędkością...i strzeliła piękną bramkę Rose.Wow! Podziwiam ją.Co prawda kilku osobom udało strzelić się bramkę ,ale to był zwykły przypadek lub po prostu szczęście. Widać to .... Nie mówię oczywiście ,że Rose doskonale broni,ale jest całkiem dobra..
Mieszasz się..
wiem, wiem
Wiec jak Rose weźmie się do roboty to będzie nie pokonana.Po kilku minutach gry w której Patricia zdążyła strzelić 11/10 bramek to.....ZARAZ!Jak niby to możliwe?! Przeniosłam mój wzrok z bramki Rose na drugą część gdzie zobaczyłam..oczywiście Albus,Fabian,Rose,Patricia i 2 piłki. Zaczęłam się śmiać. Na początku patrzyłam na ich jak na debili no, ale cóż,..Rose właśnie wbiła sobie samobója.Taak.
-Ej Bella-zawołał Al-Chodź wypróbuj nową. Już wsiadałam na miotle gdy usłyszałam dość głośnie chrząknięcie.Przecież ona była ostatnia...
A no tak zapomniałabym o królowej uroku....No i oczywiście musiała się odezwać..
-Zapomnieliście ,że są tu także inni ludzie?
-Oł nie oczywiście ,że nie. Po prostu chcieliśmy wypróbować coś innego,no ale cóż .Szukający gotowi!?-Zawołał Al.
Dopiero teraz przyjrzałam się tej grupie. Zobaczyłam w niej rude włosy Lily. Wygląda na to ,że chyba ktoś się tu ukrywa przed bratem..
Pod koniec naboru.
-Dobra to już ostatnia osoba jeśli będzie taka jak wszystkie to ja chyba wyjdę z siebie.-powiedziałam. Była to Lily jednak Al jej nie poznał ponieważ założyła kaptur na głowę i bardzo dobrze ukryła twarz. Podziwiam ją.Albus był tak zajęty ogarnięciem tego wszystkiego ,że w ogóle nie patrzył na twarze kandydatów tylko ich wyczyny.
Wow...wow..i jeszcze raz wow.
Lily jest genialna.! W tej rodzinie normalnie wszyscy umieją grać. I to jak.! Zachciało mi się śmiać gdy zobaczyłam minę Albusa gdy spostrzegł,że to Lily,a potem się zaczęło..
-Ooo nie! Lily jesteś za młoda. Do zamku,teraz.!
- Pff..ja nigdzie nie idę.! Jestem już na 4 roku i mogę brać udział w naborze. Nie jesteś od tego aby mi rozkazywać. !
-Taak,ale się zrobiłaś rozgadana,ale to ja jestem kapitanem i mówię ,że nie możesz tu być. !
-Ale...-zaczęła bronic się młoda,ale jej przerwałam.
-Ej spokojnie.! Ty Al zamknij się. Tak masz się nie odzywać.Lily to było świetne.! Więc teraz odbędzie się narada ,a wyniki powinny być dzisiaj wieczorem w pokoju wspólnym.-powiedziała ostatnie zdanie do reszty.
Gdy cała drużyna zebrała się w kole i czekaliśmy aż Albus zacznie...Co ja niby mam wszystko mówić?
-Yyy Albus może byś zaczął ..Myślę ,że chciałbyś zacząć...
-No tak ,przepraszam zamyśliłem się. To zacznijmy od ścigających ..więc co sądzicie? Wasi faworyci..?
-Jestem za Patricią.-odezwała się Rose.-Dobrze radzi sonie na miotle,a tak w ogóle dlaczego ona wcześniej nie grała?!
-Ona jest przyjaciółką James'a tak? -zapytałam.
-Taak przyjaciółką..zawsze sądziłem ,że będą razem.Dobra mniejsza z tym...
-Słodko.-przerwała Rose.
-Wracając do naboru..
-Patricia. Jest naprawdę genialna
-Też tak uważam.-odezwał się Bob,drugi pałkarz który był na 7 roku.
-Tak więc ja uważam ,że powinniśmy rozważaj innych. Widzieliśmy ponad 20 osób..-widząc wzrok -No tak uważam ,że Patricia była najlepsza-zaśmiałam się.
-Dobra ,jak wiecie ja tez tak uważam.-powiedział Al.-Czyli mammy ścigającą i jest jeszcze sprawa zastępcy ścigającego ...zawsze on jest,pamiętacie?-
-Too...-nosz ja nie wierzę.- Wiećdrugą najlepszą osobą była...-zaczełam ,ale Rose wiedząc ,że ja nie dam rady..
-Susan. -dokończyła.
-Na to wygląda.-powiedział Al-Teraz przejdziemy do szukających.
-Lily była najlepsza.-powiedziałam.
-Lily.-poparła mnie Rose
-Jestem za.-dodał Fabian
-Ja też. Ona wymiata.-powiedział Bob.
-Ja nie.- JA NIE WIERZĘ ,ZABIJĘ- uważam ,że całkiem dobry był Jack.
-Ale Lily była lepsza. Ona..widziałeś jak złapała tego znicza?!
-No tak,ale ona nie może...
-Dlaczego nie może? Ma przecież odpowiedni wiek! Po za tym bez przesady . To ,że to twoja siostra to nie oznacza ,że nie może z nami grać.
-Ni ona się nie nadaje...
-Słucham?! Nie nadaje się?! Nie wiem czy przypadkiem nie dostałeś tłuczkiem. Nie nadaje się bo jest twoją siostrą czy ,że jest dziewczyną ?! Zresztą nie ważne ona wymiata na miotle.Nie wiem czy przypadkiem twój poziom samolubności osiągnął szczy. Wasza rodzina to jedna z najlepszych graczy. I co nie pozwolisz grać siostrze bo siądzie Ci na ambicje?!
Zresztą co się z tobą stało?!Pól roku byś nawet na to nie patrzył.!
-A ty myślisz ,że jesteś lepsza?! Wiesz już nie jestem taki głupi jak kiedyś.!
-Głupoi?! Potter jesteś jeszcze większym idiotą niż kiedyś.!
-Znowu?! Dobra już przestań! Od początku roku jesteś tak cholernie na mnie cięta! Bo co zmieniłem się i mam dziewczynę?! Tu Cię boli?!
-Sądzisz ,że zależy mi na tym czy masz dziewczynę czy nie?! Mam to głęboko gdzieś.Idioto ja po prostu uważam ,że ,że każdy ma szansę,a ty sądzisz ,że jeśli twoja siostra zacznie grać przygasi twoją ''sławę''.? Proszę Cię żal mi ciebie. I co osiągniesz nie wybierając Lily?Wiesz co..odchodzę. Lepiej ,żebyś został sam na boisku,żeby nikt nie przyćmiewał twojego blasku.!
-Super.!
-Wspaniale.!-krzyknełam zbierając się.
-Genialnie.!
-Ekstra.!
-Yyy przepraszam...-odezwał się ktoś inny.
-Co?!-krzyknęliśmy razem.
-M-am w-am to-o prze-kazać od pani dyrektor..-powiedziała przerażona 3 klasistka z naszego domu.
-Dziękuję.-powiedziałam odbierając od dziewczynki kartkę.
Bella Martin,Albus Severus Potter
Proszę o przybycie do mojego gabinetu po naborze do drużyny.
PS:Cytrynowe dropsy.
Z poważaniem,
dyrektor Minewra Mcgonagall
-Więc panie doskonały będę czekała pod gabinetem dyrektor.- Przynajmniej osobiście poinformuję ją osobiście ,że już nie gram.- powiedziałam i ruszyłam do zamku wciąż zirytowana.
__________________________________________________________________________
Hej. Nie sprawdzone,znowu. Jeśli ktoś czyta,odwiedza bloga proszę o komentarz.. Wiele on daje,a nie zajmuje dużo czasu. ;)
Pozdrawiam. :d
piątek, 16 stycznia 2015
Cześć!. :)
Przybywam tu z pytaniem czy ktoś tu jeszcze wchodzi. Więc jak? :>
Nie mam serca odejść nie kończąc tego bloga jednak jeśli nikogo tu nie ma to po co mam pisać? Więc jeśli ktoś tu jeszcze wpada to proszę o komentarz. Wystarczy kropka,że czytasz.
Wiem ,że może jakoś super nie piszę jednak staram się i z każdym nowym lepiej mi to wychodzi.
Pozdrawiam,Dorota...
Przybywam tu z pytaniem czy ktoś tu jeszcze wchodzi. Więc jak? :>
Nie mam serca odejść nie kończąc tego bloga jednak jeśli nikogo tu nie ma to po co mam pisać? Więc jeśli ktoś tu jeszcze wpada to proszę o komentarz. Wystarczy kropka,że czytasz.
Wiem ,że może jakoś super nie piszę jednak staram się i z każdym nowym lepiej mi to wychodzi.
Pozdrawiam,Dorota...
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
9
Nie przespałam całej nocy.
Fantastycznie.
Po prostu świetnie.
Znowu wory pod oczami.
Po ubraniu się razem z Rose poszłyśmy razem z Rose na śniadanie.
Usiadłam tam za swoim miejscu. To ,że jestem pokłócona z Potterem nie zamierzam mu dawać satysfakcji z tego ,że wygrał. O nie na pewno nie. Łatwo się nie poddaję.
-SOWIA POCZTA!-krzyknął jakiś pierwszak.Zawsze na początku roku tak jest. Tak wiem piękny widok,ale czy co roku musi być to samo...przecież nie jestem ślepa.
Tak ,a co roku są nowi,jakbyś nie wiedziała.
Mniejsza z tym. Na moim śniadaniu wylądowała Tara oraz sowa z prorokiem codziennym.
Po zapłaceniu sowie oraz nakarmieniu mojej sowy która przyniosła mi list od babci.
Gdy otworzyłam gazetę od razu zamarłam.
-Bel co się stało?Zbladłaś.-odezwała się Rose,ale zaraz po tym spojrzała na gazetę i powiedziała-czytaj.
-Więc...Ataki na czarodziejskie rodziny. Dzisiejszej nocy w okolicy Doliny Godryka na dworze rodziny Whiat'ów pojawiły się postacie w ciemnych strojach o raz białymi maskami. Obecna posiadaczka dworu Katherine Whiat od wielu lat tam nie mieszka,a dokładniej od tragicznej śmierci swojego męża oraz córki.(szczegóły na stronie 6).Czy to ma związek z złamaniem długo utrzymywanej tradycji czystości krwi? Na niebie pojawił się mroczny znak.Czy to możliwe ,aby Samie Wiecie Kto Wrócił? Czy może jego wyznawcy postanowili powrócić? Zemścić się na starych rodach? Tak jak i na mugolach? Ostatnio wydarzyło się niewiele takich ataków.(szczegóły na str.4) Na miejscu zdarzenia zjawili się aurorzy m.in:Harry Potter,Ron Weasley i inni jednak oni wciąż są tajemniczy.Nie chcą nas poinformować o faktach.Pisała Vera Skiter....-skończyłam czytać.
-Zaraz czy tu chodzi o twoją babcię?-zapytał Albus który nie wiem skąd się tu wziął.
-Tak to moja babcia.To długa historia jestem też bardzo ciekawa co napisali o mojej mamie.Zaraz przeczytam...-nie dokończyłam ponieważ przyszła Su.
-O co przeczytasz? Coś ciekawego? Co wy takie miny? Nie tylko nie to!.
-Ale niby co?-odezwała się Rose.
-Nie mów ,że ...ooo Nie złamałam paznokcia.-powiedziała po czym wybiegła z WS.
-Razem z Rose i Fabianem tłumiliśmy śmiech,a Al był zmieszany ,ale bardziej chyba chciało mu się śmiać.Po chwili do WS wkroczyła banda ślizgonów z naszego rocznika,ale nie wyglądali normalnie ponieważ każdy z nich miał jakiś inny kolor włosów.Cała sala wybuchnęła śmiechem,a Al i Fab's przybili sobie piątkę.Coś mi tu nie gra. Żart beze mnie?!i bez Rose?Nie będzie tak łatwo.
-Zaraz zaraz-wydusiłam gdy się trochę opanowałam-żart beze mnie?
-i beze mnie?!-dodała Rose
-Jak tam możecie.Nie mogę w to uwierzyć.
-Wiecie no tak jakoś wyszło,ale przecież się nam udało więc jest dobrze.
-Nie wiem czy wam to wybaczymy.-odezwała się Rose.
-Potter,Clark,Martin,Weasley czy wiecie coś o tym?-pokazała na ślizgonów opiekunka domu.
-Nie proszę panią.-odezwałam się.
-Nie ,ale na pewno ? Ostatnio też nie byliście to wy ,a potem okazało się co innego.
-Ale proszę panią to było w tamtym roku.-odezwał się Potter.
-Niech będzie,ale jeśli się czegoś dowiem możecie się szykować na szlaban.A teraz na lekcję zapraszam.
-Dobrze,już idziemy.
Dalej śmiejąc się opuściliśmy Wielką Salę i udaliśmy się na lekcje.
Lubię te momenty w których zapominamy o kłótniach i razem się śmiejemy.Bardzo rzadko się zdarzają.
~po lekcjach~
We czwórkę spotkaliśmy się w Pokoju życzeń,musieliśmy to obgadać.
-Powiem wam co chcecie wiedzieć.Nie patrzcie się tak. W gazecie po części napisana jest prawda.-zaczęłam mówić.- Moja prababcia należała do Griffindoru i wyszła za mugola,ale jej rodzice nie mieli hopla na punkcie czystości krwi. Byli z niej dumni,że się odważyła.Jednak ich rodzina została jakby to powiedzieć...wykluczona z tegtego wielkiego grona maniaków czystości krwi.Byli prześladowani.Jednak dzięki pomocy zakonu feniksa zostali ochronieni.To inna historia.Potem urodziła się moja babcia.Ona wyszła za czarodzieja. Prześladowanie dalej trwało. Potem już dużo lat później Voldemort został pokonany. ,Ale śmierciożercy zostali. Ktoś nimi dowodzi. Tylko nie wiadomo kto.Chce się zemścić na zdrajcach krwi jak i zdrajców którzy odeszli z szeregów śmierciożerców.
-Skąd ty to ...
-Od babci. Kiedyś mi to opowiedziała.Nie powiedziała też wszystkiego. Nie chciała mi za bardzo powiedzieć o Zakonie feniksa.Wiem tylko,że to tajna organizacja przeciw Voldemortowi. To tyle to dość poplątane,mogłam nie powiedzieć wszystkiego,ale nie wszystko tak dobrze pamiętam.Boję się o babcie,o tatę. Oni nie dadzą nam spokoju.Jestem pewna.W dodatku te koszmary...Tak wiem ,że to głupie ,ale martwię się.-dokończyłam z łzami w oczach. Wszyscy patrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.Nagle Rose mnie przytuliła i powiedziała:
-Jakie koszmary?Dlaczego nic o nich nie wiem?ale nie martw się kochanie. Będzie dobrze.-zaczęła mnie pocieszać.
-Bella ma rację.-odezwał się po raz pierwszy Albus.-Coś się dzieje,ale nasi rodzice to ukrywają. Przez t święta to zauważyłem.Tata gdy wraca z pracy zamyka się w swoim biurze i tonie w papierach.Przez ostatni czas starali się to ukrywać,ale w końcu coś im nie wyszło.-stwierdził.-O ,ale razem z mamą szeptają po kątach myśląc ,że tego nie widzimy.
-Dobra dość.!-powiedziała Rose. -Nie gadajmy już o tym. Dzisiaj już nie. Za dużo tego. Porozmawiajmy o tym kiedy indziej.Proszę.Wracajmy już. Ominęła nas kolacja.-stwierdziła gdy spojrzała na zegarek.
-Jeeny,ale ja jestem taki głodny.-odezwał się Fabian co od razu poprawiło mi humor.
Nie wiele potrzeba Ci do szczęścia.
Do szczęścia potrzeba mi tylko przyjaciół.
·Nieznana lokalizacja~
Leśną ścieżką szybkim krokiem szła kobieta zasłonięta czarną peleryną.
Na końcu ścieżki znajdował się krąg.
Stanęła w jego środku i zaczęła mówić.
-Przyjaciele.! Zebraliśmy się tutaj ,aby zdać raport. Więc słucham co znaleźliście?-warknęła. Mężczyzna wyszedł z kręgu i zaczął.
-Pani,odwiedziliśmy dom Whait'ów,Zostawiliśmy po sobie pamiątkę.-na to wspomnienie mężczyzna pokazał rząd żółtych zębów.-Był on opustoszały.Nikt tam nie mieszka od kilku lat."Przeszukaliśmy cały dom jednak niczego nie znaleźliśmy.
-Pewnie ta stara jędza go schowała.!Ten pierścień jest mi potrzebny do regeneracji.Muszę dokończyć to co zaczął Czarny Pan.!Do tego potrzebne są mi potrzebne te 10 pierścieni!Działajcie dalej.Ujawniajcie się.!Niech się boją.! Naszym zadaniem jest zniszczenie Pottera i jego bandy oraz tych zdrajców Whait'ów,.! Zabijajcie. Torturujcie. Zbierajcie nowych sprzymierzeńców!Ja jeszcze nie mam na tyle sił aby się ujawnić jednak przez sen nisze. Ta dziewczyna umrze jak jej nędzna matka zdrajczyni.! Potter tez nie wyrobi.!-zaśmiała się. W jej śmiechy było zło.Czyste zło oraz czyste szaleństwo.-Macie coś jeszcze do powiedzenia?-z kręgu wystąpił inny mężczyzna.
-Jeśli miłościwa pani pozwoli.Mam informacje ,że w Hogwarcie pracuje Black.Dorkas Black.
-Nie,to nie możliwe! Przecież SAM CZARNY PAN JĄ ZABIŁ!-krzyknęła
-Wiem o tym Pani,jednak nasz szpieg przesyła zdjęcie jej i jesteśmy niemal pewni..
-Daj to!-rozkazała
-A-ależ oczywiście.
-NIE TO NIEMOŻLIWE!! Co jeszcze może mi powiecie,że ten plugawy zdrajca rodu Black Syriusz też żyje?! ROZEJŚĆ SIĘ i dowiedzieć się więcej.! A ty-wskazała palcem na niskiego,pulchnego mężczyznę z mysią twarzą-Crucio!.-i odeszła zostawiając go zwijającego się z bólu.
____________________________
Taaak tak tak wiem masakra.
Wstawiam rozdzial kompletnie go nie sprawdzając.Jeśli będę miała chwile to go porawie. Musze go wstawić bo nie daje mi spokoju.
Grrr.
-Zaraz czy tu chodzi o twoją babcię?-zapytał Albus który nie wiem skąd się tu wziął.
-Tak to moja babcia.To długa historia jestem też bardzo ciekawa co napisali o mojej mamie.Zaraz przeczytam...-nie dokończyłam ponieważ przyszła Su.
-O co przeczytasz? Coś ciekawego? Co wy takie miny? Nie tylko nie to!.
-Ale niby co?-odezwała się Rose.
-Nie mów ,że ...ooo Nie złamałam paznokcia.-powiedziała po czym wybiegła z WS.
-Razem z Rose i Fabianem tłumiliśmy śmiech,a Al był zmieszany ,ale bardziej chyba chciało mu się śmiać.Po chwili do WS wkroczyła banda ślizgonów z naszego rocznika,ale nie wyglądali normalnie ponieważ każdy z nich miał jakiś inny kolor włosów.Cała sala wybuchnęła śmiechem,a Al i Fab's przybili sobie piątkę.Coś mi tu nie gra. Żart beze mnie?!i bez Rose?Nie będzie tak łatwo.
-Zaraz zaraz-wydusiłam gdy się trochę opanowałam-żart beze mnie?
-i beze mnie?!-dodała Rose
-Jak tam możecie.Nie mogę w to uwierzyć.
-Wiecie no tak jakoś wyszło,ale przecież się nam udało więc jest dobrze.
-Nie wiem czy wam to wybaczymy.-odezwała się Rose.
-Potter,Clark,Martin,Weasley czy wiecie coś o tym?-pokazała na ślizgonów opiekunka domu.
-Nie proszę panią.-odezwałam się.
-Nie ,ale na pewno ? Ostatnio też nie byliście to wy ,a potem okazało się co innego.
-Ale proszę panią to było w tamtym roku.-odezwał się Potter.
-Niech będzie,ale jeśli się czegoś dowiem możecie się szykować na szlaban.A teraz na lekcję zapraszam.
-Dobrze,już idziemy.
Dalej śmiejąc się opuściliśmy Wielką Salę i udaliśmy się na lekcje.
Lubię te momenty w których zapominamy o kłótniach i razem się śmiejemy.Bardzo rzadko się zdarzają.
~po lekcjach~
We czwórkę spotkaliśmy się w Pokoju życzeń,musieliśmy to obgadać.
-Powiem wam co chcecie wiedzieć.Nie patrzcie się tak. W gazecie po części napisana jest prawda.-zaczęłam mówić.- Moja prababcia należała do Griffindoru i wyszła za mugola,ale jej rodzice nie mieli hopla na punkcie czystości krwi. Byli z niej dumni,że się odważyła.Jednak ich rodzina została jakby to powiedzieć...wykluczona z tegtego wielkiego grona maniaków czystości krwi.Byli prześladowani.Jednak dzięki pomocy zakonu feniksa zostali ochronieni.To inna historia.Potem urodziła się moja babcia.Ona wyszła za czarodzieja. Prześladowanie dalej trwało. Potem już dużo lat później Voldemort został pokonany. ,Ale śmierciożercy zostali. Ktoś nimi dowodzi. Tylko nie wiadomo kto.Chce się zemścić na zdrajcach krwi jak i zdrajców którzy odeszli z szeregów śmierciożerców.
-Skąd ty to ...
-Od babci. Kiedyś mi to opowiedziała.Nie powiedziała też wszystkiego. Nie chciała mi za bardzo powiedzieć o Zakonie feniksa.Wiem tylko,że to tajna organizacja przeciw Voldemortowi. To tyle to dość poplątane,mogłam nie powiedzieć wszystkiego,ale nie wszystko tak dobrze pamiętam.Boję się o babcie,o tatę. Oni nie dadzą nam spokoju.Jestem pewna.W dodatku te koszmary...Tak wiem ,że to głupie ,ale martwię się.-dokończyłam z łzami w oczach. Wszyscy patrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.Nagle Rose mnie przytuliła i powiedziała:
-Jakie koszmary?Dlaczego nic o nich nie wiem?ale nie martw się kochanie. Będzie dobrze.-zaczęła mnie pocieszać.
-Bella ma rację.-odezwał się po raz pierwszy Albus.-Coś się dzieje,ale nasi rodzice to ukrywają. Przez t święta to zauważyłem.Tata gdy wraca z pracy zamyka się w swoim biurze i tonie w papierach.Przez ostatni czas starali się to ukrywać,ale w końcu coś im nie wyszło.-stwierdził.-O ,ale razem z mamą szeptają po kątach myśląc ,że tego nie widzimy.
-Dobra dość.!-powiedziała Rose. -Nie gadajmy już o tym. Dzisiaj już nie. Za dużo tego. Porozmawiajmy o tym kiedy indziej.Proszę.Wracajmy już. Ominęła nas kolacja.-stwierdziła gdy spojrzała na zegarek.
-Jeeny,ale ja jestem taki głodny.-odezwał się Fabian co od razu poprawiło mi humor.
Nie wiele potrzeba Ci do szczęścia.
Do szczęścia potrzeba mi tylko przyjaciół.
·Nieznana lokalizacja~
Leśną ścieżką szybkim krokiem szła kobieta zasłonięta czarną peleryną.
Na końcu ścieżki znajdował się krąg.
Stanęła w jego środku i zaczęła mówić.
-Przyjaciele.! Zebraliśmy się tutaj ,aby zdać raport. Więc słucham co znaleźliście?-warknęła. Mężczyzna wyszedł z kręgu i zaczął.
-Pani,odwiedziliśmy dom Whait'ów,Zostawiliśmy po sobie pamiątkę.-na to wspomnienie mężczyzna pokazał rząd żółtych zębów.-Był on opustoszały.Nikt tam nie mieszka od kilku lat."Przeszukaliśmy cały dom jednak niczego nie znaleźliśmy.
-Pewnie ta stara jędza go schowała.!Ten pierścień jest mi potrzebny do regeneracji.Muszę dokończyć to co zaczął Czarny Pan.!Do tego potrzebne są mi potrzebne te 10 pierścieni!Działajcie dalej.Ujawniajcie się.!Niech się boją.! Naszym zadaniem jest zniszczenie Pottera i jego bandy oraz tych zdrajców Whait'ów,.! Zabijajcie. Torturujcie. Zbierajcie nowych sprzymierzeńców!Ja jeszcze nie mam na tyle sił aby się ujawnić jednak przez sen nisze. Ta dziewczyna umrze jak jej nędzna matka zdrajczyni.! Potter tez nie wyrobi.!-zaśmiała się. W jej śmiechy było zło.Czyste zło oraz czyste szaleństwo.-Macie coś jeszcze do powiedzenia?-z kręgu wystąpił inny mężczyzna.
-Jeśli miłościwa pani pozwoli.Mam informacje ,że w Hogwarcie pracuje Black.Dorkas Black.
-Nie,to nie możliwe! Przecież SAM CZARNY PAN JĄ ZABIŁ!-krzyknęła
-Wiem o tym Pani,jednak nasz szpieg przesyła zdjęcie jej i jesteśmy niemal pewni..
-Daj to!-rozkazała
-A-ależ oczywiście.
-NIE TO NIEMOŻLIWE!! Co jeszcze może mi powiecie,że ten plugawy zdrajca rodu Black Syriusz też żyje?! ROZEJŚĆ SIĘ i dowiedzieć się więcej.! A ty-wskazała palcem na niskiego,pulchnego mężczyznę z mysią twarzą-Crucio!.-i odeszła zostawiając go zwijającego się z bólu.
____________________________
Taaak tak tak wiem masakra.
Wstawiam rozdzial kompletnie go nie sprawdzając.Jeśli będę miała chwile to go porawie. Musze go wstawić bo nie daje mi spokoju.
Grrr.
niedziela, 1 czerwca 2014
Rocznica i żegnam?
Hej,hej,hej. :D
Jestem tu już rok. :o ROK rozumiecie? :D
Cieszę się ,ale jednak jestem na siebie zła.Za ilość postów. Nie pisałam dużo ponieważ miałam w tym roku test gimnazjalny i było nauka,nauka i jeszcze raz nauka. I co z tego ,że spierdzieliłam matmę...
Myślałam ,żeby w tamtym miesiącu wstawić rozdział 9, dzisiaj by był 10(tak z okazji rocznicy... jednak nie wyrobiłam się,ostatni tydzień byłam na wycieczce,a dzisiaj w ogóle nie mam siły.Jestem nie wyspana,zmęczona,pokłócona ze wszystkimi którymi się da.
Myślę o poddaniu się.
Nie wierzę w siebie.
Nie skończę tego.
I tak nikt tego nie czyta....
ZAWIESZAM.
Podsumowując:
Opublikowałam 13 postów + 1 (ten).
W tym jest 8 rozdziałów i prolog.
Odwiedziło tego bloga 1 774.
DZIĘKUJĘ.
DZIĘKUJĘ BARDZO I PRZEPRASZAM.
DO NASTĘPNEGO NAPISANIA..MOŻE.. :)
Jestem tu już rok. :o ROK rozumiecie? :D
Cieszę się ,ale jednak jestem na siebie zła.Za ilość postów. Nie pisałam dużo ponieważ miałam w tym roku test gimnazjalny i było nauka,nauka i jeszcze raz nauka. I co z tego ,że spierdzieliłam matmę...
Myślałam ,żeby w tamtym miesiącu wstawić rozdział 9, dzisiaj by był 10(tak z okazji rocznicy... jednak nie wyrobiłam się,ostatni tydzień byłam na wycieczce,a dzisiaj w ogóle nie mam siły.Jestem nie wyspana,zmęczona,pokłócona ze wszystkimi którymi się da.
Myślę o poddaniu się.
Nie wierzę w siebie.
Nie skończę tego.
I tak nikt tego nie czyta....
ZAWIESZAM.
Podsumowując:
Opublikowałam 13 postów + 1 (ten).
W tym jest 8 rozdziałów i prolog.
Odwiedziło tego bloga 1 774.
Jest 70 komentarzy.
I 2 obserwatorów.
DZIĘKUJĘ.
DZIĘKUJĘ BARDZO I PRZEPRASZAM.
DO NASTĘPNEGO NAPISANIA..MOŻE.. :)
piątek, 14 lutego 2014
Walentynkowo.?;d
Walentynki.
Dzień jak każdy inny.Piątek.Trzeba wstać na zajęcia.
Gdy się podniosłam zobaczyłam ,że nikogo nie ma w dormitorium.Czego Rose mnie nie obudziła?
Po wykonaniu porannych czynności było za 15 ósma. Świetnie.
Po wyjściu z dormitorium zemdliło mnie.
Wszędzie pełno serduszek,czerwonych serpentyn i Merlin wie co jeszcze.
Irytujące.
Przechodząc przez korytarz ,schody prawie na każdym kroku natrafiałam na ''zjadającą się''pary.Co roku to samo.Naprawdę wkurzające.
Samotność boli?.
To nie samotność po prostu nie lubię tego dnia.
Na pewno.
Będąc w Wielkiej Sali zajęłam swoje miejsce.
Rose i Fab's byli bardzo zadowoleni.
Al,właśnie Al.Był przygaszony? Może też nie lubi tego dnia?.
Od świąt nasze stosunki znacznie się polepszyły.Ciesze się bo jest tak jak dawniej.Dowiem się co mu jest,potem,a teraz śniadanie.
-Heej.-mruknęłam.
-Hej,hej,hej, gdzieś ty była?-zaćwierkała Rose.
Merlinie co jej się stało?!
-Wiesz dzięki ,że mnie obudziłaś.-mruknęłam i uśmiechnęłam się złośliwie.Byłam pewna ,że zapomniała tego zrobić.Przecież jej myśli zaprzątał jej chłopak.
-Wiedziałam,że o czymś zapomniałam.!-powiedziała po pewnej chwili.
Po tym razem z chłopakami wybuchliśmy śmiechem.
-Ej była już poczta?-zapytałam.
-Tak.-odpowiedział Al.-Chcesz gazetę? ?Odebraliśmy ją za Ciebie.
-Ooo dziękuję.
-Ej bo jest za 5. chodźmy bo spóźnimy się na Zaklęcia.-powiedział Fabian.
~po lekcjach~
Właśnie wracałam do dormitorium,żeby się przebrać i w końcu.Lekcje bardzo się dłużyły.Rose,Fabian i Al gdzieś zniknęli.Nie będę wnikała.
Może mnie unikają?
Między lekcjami zdążyłam być troszkę niemiła,ale przecież wiedzą ,że nie przepadam za tym świętem.
Mniejsza z tym.Moim celem była ciepła czekolada,książka i łóżko.
Gdy weszłam do dormitorium zastałam tam wszystkie dziewczyny prócz Su.
Właśnie Su.O niej kiedy indziej.
Dziewczyny gdy tylko mnie zobaczyły to napadły na mnie. Zaciągnęły mnie do lusterka i posadziły na krześle by zacząć mamrotać do siebie o moim wyglądzie.
O co im chodzi?!
-Yyy dziewczyny,dajcie spokój chcę iść spać.
-Przecież dopiero 15.-oburzyła się Mary.
-W związku z tym? Nie lubię tego dnia.
-I co z tego.-mruknęła do mnie Rose.-Więc proponuję ą sukienkę-zwróciła się do dziewczyn pokazując im moją ulubioną sukienkę a włosy lekko podkręcić.
-Oo nie ja się nigdzie nie wybieram!.-krzyknęłam
-A jednak się wybierasz.Nie masz innego wyjścia.Jest impreza w wspólnym Krukonów. Jesteśmy zaproszone.
-Nie mam ochoty na ta imprezę. Brak humoru, zrozumcie.-powiedziałam.
-Nie masz innego wyjścia. Zrób to dla nas, prosimy.-powiedziała Rose. -Noo dobra , ale jeśli mi się nie spodoba to wracam.
-Obiecujemy ze na pewno ci się spodoba -powiedziała Susan i wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
-Niech będzie.-poddałam się ponieważ wiedziałam ,że nie wygram z ich trój
-Wspaniale! Dziewczyny do roboty.-krzyknęła Rose.
-Gotowe!-krzyknęła Mary.-Jesteśmy gotowe,a nasza gwiazda może się już obejrzeć. -zawołała.
Obróciłam się w stronę lustra.
-Wow.-wyszeptałam na swój widok.-alee jak wy to zrobiłyście?! Jesteście wspaniałe.Nie poznaję siebie!.
-Noo noo wiemy.czyli już chcesz iść na imprezę?-zapytała Susan
-Dalej nie ,ale ..
-Al padnie jak cię zobaczy.-powiedziała Rose na co ja zrobiłam wielkie oczy i się zarumieniłam.
-ooo nasza Bella się rumieni!-krzyknęła Mary.
-Zabiję was.-wyszeptałam.Chciałam się ruszyć ,ale na pierwszym kroku się zachwiałam.-Czy wy oszalałyście?! Zakładać mi szpilki?!
A one jak gdyby nigdy nic zaczęły się śmiać.
-To nie jest śmieszne.Nie mogłyście chociaż uprzedzić.-warknęłam,a po chwili zaczełam się razem z nimi śmiać.One naprawdę są wspaniałe ,ale ja zawsze muszę coś wymyślić.
-Dobra czas się zbierać.My już pójdziemy,a na ciebie poczekamy w pokoju wspólnym,ok?-zwróciła się do mnie Rose.
-Okej,okej zaraz przyjdę tylko znajdę moją bransoletkę.!-krzyknęłam,ale na darmo bo ich już nie było.
Przecież jesteś czarownicą.!
-Właśnie ! Accio bransoletka!-po chwili na mojej ręce znajdowała się bransoletka od Al'a
Czyli idziemy!. A może się zabawie?Taak zdecydowanie tak.Czas na imprezę!.
Gdy wyszłam z dormitorium było dziwnie cicho.Gdy byłam w połowie schodów zobaczyłam ,że wszystkie światła były pogaszone tylko schody były oświetlone.
Jak to możliwe?!
-NIESPODZIANKA!
~perspektywa Al'a~
-NIESPODZIANKA!
Bella właśnie stoi na tych schodach z otwartą buzią.Chce mi się śmiać.Wygląda tak śmiesznie,a zarazem tak wspaniale.
Dziewczyny się postarały,wygląda zjawiskowo.
Jest tak zaskoczona,że chyba się stamtąd nie ruszy.Postanowiłem jej pomóc.
Ruszyłem w jej stronę .Wcześniej zaczarowałem schody,aby nie zmieniły się w ślizgawkę.
Podałem jej rękę i razem zeszliśmy to naszych znajomych.Od razu każdy w okól niej się zebrał i zaczął składać jej życzenia. Postanowiłem ,że ja zrobię to potem.
Poczekam.
~perspektywa Belli.~
Byłam zaskoczona tym wszystkim.
Merlinie ja zapomniałam ,że mam urodziny.!
Stałabym pewnie tam na schodach dalej gdyby nie Al.
Po jakimś czasie.
Siedziałam na fotelu pijąc piwo kremowe.Gdy nagle ktoś szepnął mi do ucha:
-I jak wszyscy złożyli Ci życzenia.?-przeszły mnie ciarki na dźwięk tego głosu.
-Taak.
-Nie byłbym tego taki pewien, panno Martin.
-Naprawdę ,panie Potter?
-Tak zapomniałaś o MNIE.-podkreślił ostatnie słowo.-A więc mogę prosić?-wyciągnął rękę w moją stronę,abym wstała.
Chciał zacząć mówić jednak ktoś na nas wpadł.
Następnym razem to samo.
-Wiesz może stąd wyjdziemy?-zaproponował.Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
Znaleźliśmy się na szczycie Wieży Astronomicznej.
-Tak więc droga panno Martin...-zaśmiałam się ,a on mówił dalej.-W dniu twoich urodzin,a także twojego ulubione-tu bym się nie zgodziła.!-chciałbym ,życzyć Ci dużo zdrowia,radości,dobrych wyników w nauce i innych dupereli,a no i tego jedynego.-dopowiedział i uśmiechnął się.
-Oh,Ah panie Potter jestem zaskoczona.Wiesz ,że od zawsze marzę o duperelach?Ale dziękuję. -przytuliłam się i pocałowałam go w policzek.Chciałam się od niego odsunąć jednak nie pozwolił mi tylko powiedział mi do ucha:
-pamiętasz jak mi ,życzyłaś ,abym się w końcu zdecydował?-ja pokiwałam tylko głową.-Więc ja już dawno się zdecydowałem, wydaje mi się też ,że ty nawet o tym wiesz.
-No nie wiem.Ciekawa jestem kto jest tą szczęściarą-wyszeptałam,czy on właśnie chce mi powiedzieć ,żeeee...
-Zgadnij kto to. Opowiem Ci trochę o niej.-powiedział
-Zamieniam się w słuch.-powiedziałam powstrzymując łzy,a dlaczego?dlatego ,że on kocha inną.
-Więc jest wspaniałą czarownicą,z wspaniałymi zdolnościami,znam ją od 1 klasy,pod powiada Ci to coś?-pokręciłam głową przecząco.-Jest wspaniałą ścigającą w naszej drużynie,nie lubi walentynek chodź ma w ten dzień urodziny i jest Tobą.-powiedział na co ja otworzyłam szeroko oczy i stanęłam naprzeciwko niego ponieważ mnie puścił.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
JA?!
-Ja?-wyszeptałam czując ,że moje policzki robią się czerwone bardzo zaciekawił mnie widok moich butów.
-Tak ty.-powiedział i złapał mnie z podbródek.-No i zapomniałbym pięknie się rumieni i uśmiecha.-Po czym mnie pocałował.-Kocham Cię.-powiedział przerywając pocałunek.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam to usłyszeć.-powiedziałam.-Ja Ciebie też kocham.
-Czyli zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał z łobuzerskim uśmiechem.Na co ja się zaśmiałam i powiedziałam:
-No wiesz zastanowię się jeszcze.-Jego mina była bezcenna.-Oczywiście,że zostanę głupku.-dodałam wtulając się w niego.Gdy on mnie objął powiedział
-Aleś ty zimna.Czego nic nie mówiłaś?! Jeszcze zachorujesz!-po czym dał mi swoją marynarkę.
-Dziękuję.Wiesz ja nawet nie zauważyłam ,że było mi zimno liczy się ,że jestem z tobą..
_________________________________________________________
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Nie wierzę ,że to zrobiłam.!
Naszło mnie i to napisałam.Jest to tak jakby miniaturka..pewne rzeczy będą wykorzystane w opowiadaniu,ale cii. :)
Mam nadzieję ,że ktoś przeczyta i zostawi swoją opinię. :p
Wesołych Walentynek.! Co tam ,że za pół godziny się kończą. :)
Dzień jak każdy inny.Piątek.Trzeba wstać na zajęcia.
Gdy się podniosłam zobaczyłam ,że nikogo nie ma w dormitorium.Czego Rose mnie nie obudziła?
Po wykonaniu porannych czynności było za 15 ósma. Świetnie.
Po wyjściu z dormitorium zemdliło mnie.
Wszędzie pełno serduszek,czerwonych serpentyn i Merlin wie co jeszcze.
Irytujące.
Przechodząc przez korytarz ,schody prawie na każdym kroku natrafiałam na ''zjadającą się''pary.Co roku to samo.Naprawdę wkurzające.
Samotność boli?.
To nie samotność po prostu nie lubię tego dnia.
Na pewno.
Będąc w Wielkiej Sali zajęłam swoje miejsce.
Rose i Fab's byli bardzo zadowoleni.
Al,właśnie Al.Był przygaszony? Może też nie lubi tego dnia?.
Od świąt nasze stosunki znacznie się polepszyły.Ciesze się bo jest tak jak dawniej.Dowiem się co mu jest,potem,a teraz śniadanie.
-Heej.-mruknęłam.
-Hej,hej,hej, gdzieś ty była?-zaćwierkała Rose.
Merlinie co jej się stało?!
-Wiesz dzięki ,że mnie obudziłaś.-mruknęłam i uśmiechnęłam się złośliwie.Byłam pewna ,że zapomniała tego zrobić.Przecież jej myśli zaprzątał jej chłopak.
-Wiedziałam,że o czymś zapomniałam.!-powiedziała po pewnej chwili.
Po tym razem z chłopakami wybuchliśmy śmiechem.
-Ej była już poczta?-zapytałam.
-Tak.-odpowiedział Al.-Chcesz gazetę? ?Odebraliśmy ją za Ciebie.
-Ooo dziękuję.
-Ej bo jest za 5. chodźmy bo spóźnimy się na Zaklęcia.-powiedział Fabian.
~po lekcjach~
Właśnie wracałam do dormitorium,żeby się przebrać i w końcu.Lekcje bardzo się dłużyły.Rose,Fabian i Al gdzieś zniknęli.Nie będę wnikała.
Może mnie unikają?
Między lekcjami zdążyłam być troszkę niemiła,ale przecież wiedzą ,że nie przepadam za tym świętem.
Mniejsza z tym.Moim celem była ciepła czekolada,książka i łóżko.
Gdy weszłam do dormitorium zastałam tam wszystkie dziewczyny prócz Su.
Właśnie Su.O niej kiedy indziej.
Dziewczyny gdy tylko mnie zobaczyły to napadły na mnie. Zaciągnęły mnie do lusterka i posadziły na krześle by zacząć mamrotać do siebie o moim wyglądzie.
O co im chodzi?!
-Yyy dziewczyny,dajcie spokój chcę iść spać.
-Przecież dopiero 15.-oburzyła się Mary.
-W związku z tym? Nie lubię tego dnia.
-I co z tego.-mruknęła do mnie Rose.-Więc proponuję ą sukienkę-zwróciła się do dziewczyn pokazując im moją ulubioną sukienkę a włosy lekko podkręcić.
-Oo nie ja się nigdzie nie wybieram!.-krzyknęłam
-A jednak się wybierasz.Nie masz innego wyjścia.Jest impreza w wspólnym Krukonów. Jesteśmy zaproszone.
-Nie mam ochoty na ta imprezę. Brak humoru, zrozumcie.-powiedziałam.
-Nie masz innego wyjścia. Zrób to dla nas, prosimy.-powiedziała Rose. -Noo dobra , ale jeśli mi się nie spodoba to wracam.
-Obiecujemy ze na pewno ci się spodoba -powiedziała Susan i wymieniła porozumiewawcze spojrzenia.
-Niech będzie.-poddałam się ponieważ wiedziałam ,że nie wygram z ich trój
-Wspaniale! Dziewczyny do roboty.-krzyknęła Rose.
-Gotowe!-krzyknęła Mary.-Jesteśmy gotowe,a nasza gwiazda może się już obejrzeć. -zawołała.
Obróciłam się w stronę lustra.
-Wow.-wyszeptałam na swój widok.-alee jak wy to zrobiłyście?! Jesteście wspaniałe.Nie poznaję siebie!.
-Noo noo wiemy.czyli już chcesz iść na imprezę?-zapytała Susan
-Dalej nie ,ale ..
-Al padnie jak cię zobaczy.-powiedziała Rose na co ja zrobiłam wielkie oczy i się zarumieniłam.
-ooo nasza Bella się rumieni!-krzyknęła Mary.
-Zabiję was.-wyszeptałam.Chciałam się ruszyć ,ale na pierwszym kroku się zachwiałam.-Czy wy oszalałyście?! Zakładać mi szpilki?!
A one jak gdyby nigdy nic zaczęły się śmiać.
-To nie jest śmieszne.Nie mogłyście chociaż uprzedzić.-warknęłam,a po chwili zaczełam się razem z nimi śmiać.One naprawdę są wspaniałe ,ale ja zawsze muszę coś wymyślić.
-Dobra czas się zbierać.My już pójdziemy,a na ciebie poczekamy w pokoju wspólnym,ok?-zwróciła się do mnie Rose.
-Okej,okej zaraz przyjdę tylko znajdę moją bransoletkę.!-krzyknęłam,ale na darmo bo ich już nie było.
Przecież jesteś czarownicą.!
-Właśnie ! Accio bransoletka!-po chwili na mojej ręce znajdowała się bransoletka od Al'a
Czyli idziemy!. A może się zabawie?Taak zdecydowanie tak.Czas na imprezę!.
Gdy wyszłam z dormitorium było dziwnie cicho.Gdy byłam w połowie schodów zobaczyłam ,że wszystkie światła były pogaszone tylko schody były oświetlone.
Jak to możliwe?!
-NIESPODZIANKA!
~perspektywa Al'a~
-NIESPODZIANKA!
Bella właśnie stoi na tych schodach z otwartą buzią.Chce mi się śmiać.Wygląda tak śmiesznie,a zarazem tak wspaniale.
Dziewczyny się postarały,wygląda zjawiskowo.
Jest tak zaskoczona,że chyba się stamtąd nie ruszy.Postanowiłem jej pomóc.
Ruszyłem w jej stronę .Wcześniej zaczarowałem schody,aby nie zmieniły się w ślizgawkę.
Podałem jej rękę i razem zeszliśmy to naszych znajomych.Od razu każdy w okól niej się zebrał i zaczął składać jej życzenia. Postanowiłem ,że ja zrobię to potem.
Poczekam.
~perspektywa Belli.~
Byłam zaskoczona tym wszystkim.
Merlinie ja zapomniałam ,że mam urodziny.!
Stałabym pewnie tam na schodach dalej gdyby nie Al.
Po jakimś czasie.
Siedziałam na fotelu pijąc piwo kremowe.Gdy nagle ktoś szepnął mi do ucha:
-I jak wszyscy złożyli Ci życzenia.?-przeszły mnie ciarki na dźwięk tego głosu.
-Taak.
-Nie byłbym tego taki pewien, panno Martin.
-Naprawdę ,panie Potter?
-Tak zapomniałaś o MNIE.-podkreślił ostatnie słowo.-A więc mogę prosić?-wyciągnął rękę w moją stronę,abym wstała.
Chciał zacząć mówić jednak ktoś na nas wpadł.
Następnym razem to samo.
-Wiesz może stąd wyjdziemy?-zaproponował.Ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
Znaleźliśmy się na szczycie Wieży Astronomicznej.
-Tak więc droga panno Martin...-zaśmiałam się ,a on mówił dalej.-W dniu twoich urodzin,a także twojego ulubione-tu bym się nie zgodziła.!-chciałbym ,życzyć Ci dużo zdrowia,radości,dobrych wyników w nauce i innych dupereli,a no i tego jedynego.-dopowiedział i uśmiechnął się.
-Oh,Ah panie Potter jestem zaskoczona.Wiesz ,że od zawsze marzę o duperelach?Ale dziękuję. -przytuliłam się i pocałowałam go w policzek.Chciałam się od niego odsunąć jednak nie pozwolił mi tylko powiedział mi do ucha:
-pamiętasz jak mi ,życzyłaś ,abym się w końcu zdecydował?-ja pokiwałam tylko głową.-Więc ja już dawno się zdecydowałem, wydaje mi się też ,że ty nawet o tym wiesz.
-No nie wiem.Ciekawa jestem kto jest tą szczęściarą-wyszeptałam,czy on właśnie chce mi powiedzieć ,żeeee...
-Zgadnij kto to. Opowiem Ci trochę o niej.-powiedział
-Zamieniam się w słuch.-powiedziałam powstrzymując łzy,a dlaczego?dlatego ,że on kocha inną.
-Więc jest wspaniałą czarownicą,z wspaniałymi zdolnościami,znam ją od 1 klasy,pod powiada Ci to coś?-pokręciłam głową przecząco.-Jest wspaniałą ścigającą w naszej drużynie,nie lubi walentynek chodź ma w ten dzień urodziny i jest Tobą.-powiedział na co ja otworzyłam szeroko oczy i stanęłam naprzeciwko niego ponieważ mnie puścił.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
JA?!
-Ja?-wyszeptałam czując ,że moje policzki robią się czerwone bardzo zaciekawił mnie widok moich butów.
-Tak ty.-powiedział i złapał mnie z podbródek.-No i zapomniałbym pięknie się rumieni i uśmiecha.-Po czym mnie pocałował.-Kocham Cię.-powiedział przerywając pocałunek.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam to usłyszeć.-powiedziałam.-Ja Ciebie też kocham.
-Czyli zostaniesz moją dziewczyną?-zapytał z łobuzerskim uśmiechem.Na co ja się zaśmiałam i powiedziałam:
-No wiesz zastanowię się jeszcze.-Jego mina była bezcenna.-Oczywiście,że zostanę głupku.-dodałam wtulając się w niego.Gdy on mnie objął powiedział
-Aleś ty zimna.Czego nic nie mówiłaś?! Jeszcze zachorujesz!-po czym dał mi swoją marynarkę.
-Dziękuję.Wiesz ja nawet nie zauważyłam ,że było mi zimno liczy się ,że jestem z tobą..
_________________________________________________________
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Nie wierzę ,że to zrobiłam.!
Naszło mnie i to napisałam.Jest to tak jakby miniaturka..pewne rzeczy będą wykorzystane w opowiadaniu,ale cii. :)
Mam nadzieję ,że ktoś przeczyta i zostawi swoją opinię. :p
Wesołych Walentynek.! Co tam ,że za pół godziny się kończą. :)
A więc żegnam,na razie. :D
Pozdrowienia.;3
Subskrybuj:
Posty (Atom)